Opodatkować wątpliwe transfery (rozmowa z red. Mariuszem Kamienieckim) (sierpień 2020)
by
Paweł Śliwiński
in Polska gospodarka
Z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że tylko w 2018 roku korporacje międzynarodowe wytransferowały z Polski 17 mld zł zysków. To straszne sumy…?
Uszczegółówmy. Z naszego kraju wytransferowano znacznie większe kwoty. Samych dywidend, czyli tej części zysku, która została wypłacona zagranicznym właścicielom polskich przedsiębiorstw z tytułu tzw. inwestycji bezpośrednich wypłacono 39,4 mld złotych a odsetek od udzielonych pożyczek swoim firmom wytransferowano na kwotę 9,3 mld złotych. Od tych kwot zapłacono jednak podatki. Raport, o którym Pan mówi, dotyczy 17 mld złotych sztucznie wytransferowanych zysków. A więc tych zysków, które nie chciano pokazać i nie pokazano w Polsce.
Dlaczego?
Żeby w naszym kraju nie płacić podatków od zysków i od dywidend. Te 17 mld złotych, to uszczuplenie dochodów naszego państwa, w tym polskich samorządów, o kwotę ponad 3 mld złotych. A dla zobrazowania skali uszczupleń, niezapłacony podatek dochodowy (czyli inaczej CIT) to dochody Gdańska w tamtym okresie lub prawie 1% dochodów budżetu państwa. Pomimo, że są to sumy teoretyczne, obliczone szacunkowo, mówią one o niebezpiecznym dla finansów Polski, ale i dla wielu innych państw, zjawisku unikania i uchylania się od płacenia podatków z wykorzystaniem różnic w przepisach podatkowych państw.
Całą luka CIT wyniosła 22 mld zł, czyli 1 proc. PKB. Wprawdzie to o 35 proc. mniej niż w 2014 roku, ale i tak za dużo…
Ta luka liczona jest jako różnica pomiędzy kwotą jaka powinna trafić do kasy państwa od spółek kapitałowych w sytuacji rzetelnego rozliczania się ich z fiskusem, a kwotą jaka do niej w rzeczywistości trafiła. Proszę zwrócić uwagę, że w budżecie na 2020 roku planowane były dochody z CIT na kwotę 42 mld złotych. Jeżeli ekonomiści Polskiego Instytutu Ekonomicznego mają rację, to obliczona przez nich luka CIT wyniosłaby ponad 50% wpływów z tego podatku do budżetu państwa. Gdyby osoby prawne płaciły podatki jak należy, to budżet kraju byłby większy o 5%. To dużo. Wystarczyłoby to na nowe wydatki, albo na zmniejszenie obciążeń podatkowych, np. stawki VAT. Pamiętajmy, że swój udział w CIT mają też gminy, powiaty i województwa. Do nich wpływa ok. 10 mld złotych z tego źródła, Luka CIT to aż dwukrotność udziału polskich samorządów w tym podatku. Satysfakcjonujące jednak jest to, że luka ta od 2016 roku z każdym rokiem coraz bardziej się obniża.
Udało się ograniczyć lukę w VAT, ale jeśli chodzi o CIT zwłaszcza „zagraniczną lukę CIT”, to niekoniecznie. Dlaczego?
Rząd w ostatnich latach osiągnął spektakularny sukces w obniżeniu luki VAT. Zmniejszyła się ona z 40-50 mld złotych do około 20 mld złotych dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego z wykorzystaniem m.in. jednolitego pliku kontrolnego czy systemu split payment, ale również dzięki zwiększeniu sankcji za oszustwa podatkowe. Sukces związany był z wprowadzeniem krajowych rozwiązań. W sytuacji „zagranicznej luki CIT” problem wynika jednak z braku harmonizacji między systemami podatkowymi poszczególnych krajów. Unikać czy redukować opodatkowanie można bowiem wykorzystując różnice w przepisach podatkowych różnych państw.
Czy i jak można powstrzymać wypływ kapitału z Polski, czy to możliwe?
Rozróżnijmy w tym miejscu wypływ kapitału z uwagi na osiągane zyski w Polsce przez przedsiębiorców zagranicznych, który jest uczciwie zarobiony i opodatkowany, od takiego wypływu, który dokonywany jest w celu uniknięcia opodatkowania. Celem inwestora zagranicznego, który u nas zainwestował jest pomnożenie swojego kapitału. Jeżeli działa zgodnie z prawem, ma on prawo przesłać do siebie wypracowane zyski. Pamiętajmy, że w wielu przypadkach inwestor zagraniczny przyczynia się nie tylko do wzrostu swego dobrobytu, ale i naszego. Zatrudnia pracowników i płaci podatki, które trafiają do kasy samorządu i państwa. W swoim działaniu kieruje się zyskiem, ale również odpowiedzialnością za miejsce i ludzi, dzięki którym rozwija swój biznes. Jak zatrzymać takiego inwestora? Jeżeli będzie widział dobre perspektywy rozwoju w naszym kraju, to z pewnością część zysków pozostawi w Polsce inwestując w dalszy swój rozwój. W 2019 roku inwestorzy zagraniczni wypłacili sobie 39 mld złotych dywidend, ale też i pozostawili prawie 38 mld złotych reinwestując zyski w Polsce.
Ale nie wszyscy tak działają.
Część korporacji międzynarodowych, ale też i krajowych inwestorów, kieruje się egoistycznym celem zwiększania zysków za wszelką cenę. Wykorzystują do tego wszelkie sposoby: legalne, ale czasami również i te nielegalne. Z tymi nielegalnymi walczą urzędy skarbowe. Duża ilość środków wypływa w kraju jednak wprawdzie sposób legalny, ale sztuczny. Nad wyprowadzaniem zysków czuwają bowiem wyspecjalizowane firmy doradcze, które wykorzystują rozwiązania prawne stosowane przez tzw. raje podatkowe. Kraje te dzięki korzystnym przepisom podatkowym osiągają korzyści z tego, że firmy transferują do nich swe zyski w celu obniżenia swoich podatków. Wykorzystują przy tym takie działania, jak: zawyżane lub fikcyjne płatności z tytułu usług za zarządzanie, z tytułu praw do licencji, znaku firmowego oraz innych własności intelektualnych, czy odsetek od pożyczek.
Jak nie dopuścić do takiego sztucznego wytransferowania zysków?
Po pierwsze, można wprowadzić takie przepisy, które spowodują, że nie będzie się opłacało wytransferować środków. Na przykład obniżyć podatek CIT do poziomu niższego niż w innych krajach. Wydaje się to proste, ale dla wielu krajów takie rozwiązanie jest zbyt ryzykowne z uwagi na istniejącą sytuację budżetową lub międzynarodowe traktaty. Po drugie, można wprowadzać przepisy utrudniające unikanie opodatkowania. Przykładowo w Polsce z dniem 1 stycznia 2017 roku zmianie uległy zasady opodatkowania funduszy inwestycyjnych zamkniętych, które zmniejszyły opłacalność optymalizacji z wykorzystaniem spółek luksemburskich Jednak dopóki będą istnieć różnice w opodatkowaniu pomiędzy krajami, będzie bardzo trudno kontrolować te transfery na szczeblu krajowym.
Jakie działania należy podjąć i czy nie powinno to się odbywać na poziomie Unii Europejskiej, która delikatnie rzecz ujmując nie jest nam życzliwa…?
W kwestiach światopoglądowych na pewno nie, ale w gospodarce, gdzie liczą się interesy a nie sentymenty, relacje z Unią mogą być – szczególnie tam, gdzie potrafimy o to zawalczyć – partnerskie. Chociażby w zakresie tzw. solidarności podatkowej wewnątrz Unii Europejskiej. Większość środków sztucznie transferowana jest z Polski nie na przysłowiowe Bermudy, czy inne raje podatkowe, ale do Niderlandów (Holandii), Luksemburga, Belgii, Irlandii, Cypru i Malty. To są bowiem kraje, których systemy podatkowe zostały celowo tak skonstruowane, aby ułatwiać międzynarodowym firmom sztuczne transferowanie zysków. Proponowane działania musza być wdrożone na poziomie Unii Europejskiej, gdyż żaden z wymienionych wyżej krajów dobrowolnie nie chce pozbawić się korzyści płynących z dodatkowych wpływów do swoich budżetów, które osiąga kosztem innych państw. Proponowane działania to m.in.: przyznanie Komisji Europejskiej prawa do nakładania sankcji na kraje wpisane na listę rajów podatkowych oraz nałożenie specjalnego podatku na międzynarodowe korporacje działające w UE stosujące „wątpliwe” transfery.
Jeśli możliwe to, dlaczego się tak nie dzieje, co stoi na przeszkodzie…?
Trudno oczekiwać tego, że wszystkie kraje UE będą mówiły w tej sprawie jednym głosem. Szacuje się, że Niderlandy zarabiają na transferach, których celem jest unikanie lub uchylanie się od podatków, około 7 mld euro, a Irlandia – 5 mld euro rocznie. Dla Malty dochody od transferujących swe zyski firm stanowią prawie 90% wszystkich wpływów z CIT, a dla Luksemburga i Irlandii ponad 50%.
Czy nasz rząd robi coś w tym zakresie?
Nawiązując do solidarności europejskiej premier Mateusz Morawiecki apeluje do zatrzymania stosowania takich nieuczciwych praktyk. Na forum unijnym zachęca inne kraje do walki z nieuczciwymi praktykami i do zawarcia europejskiego porozumienia, które mogłoby uzdrowić system podatkowy w UE. Sojuszników powinniśmy znaleźć wśród krajów, które najwięcej tracą na wyprowadzaniu zysków przez krajowe i międzynarodowe korporacje, a są to: Niemcy, Węgry, Francja, czy Włochy. Na polu krajowym, rząd widząc skalę tego zjawiska, uniemożliwił korzystanie z tarczy antykryzysowej firmom, które mają siedzibę lub spółki zależne w rajach podatkowych. Podobnie postąpiła Francja i Dania.
PiS po wcześniejszych zapowiedziach jednak rezygnuje z obniżenia podatku VAT. Czy powodem jest tylko pandemia, czy może są jakieś inne przyczyny?
Mimo przedwyborczych zapowiedzi jeszcze z 2015 roku rząd nie obniża stawek podatku VAT. Przypomnę, że rząd Donalda Tuska w 2011 roku podwyższył podatek VAT o 1 punkt procentowy, a niższe stawki miały powrócić już w 2013 roku. No cóż, jak mówi przysłowie: „Krawiec kraje, jak mu materii staje”. Podatek VAT odpowiada za około 40% wpływów podatkowych państwa. To główne źródło pieniędzy w budżecie państwa. Warunkiem jego obniżki jest dobra sytuacja finansów publicznych i niska relacja dług publicznego do PKB. W czasie pandemii przyjdzie nam na tę obniżkę jeszcze poczekać.
Co jeszcze można, co trzeba zmienić w podatkach, jakie narzędzia wprowadzić, aby zwłaszcza w czasie pandemii zabezpieczyć finanse państwa?
Państwo wzięło na siebie olbrzymi ciężar walki z negatywnymi skutkami zatrzymania gospodarki. Ta aktywna pomoc to olbrzymie wydatki mające na celu zapewnienie płynności finansowej polskich przedsiębiorstw, a w rezultacie uchronienie polskich firm przed upadłością i ochrona miejsc pracy. Olbrzymia skala tej pomocy musi wpłynąć na pojawienie się deficytu w budżecie 2020 roku oraz zwiększenie relacji długu publicznego do PKB. W sytuacji większych wydatków, a również mniejszych wpływów – z uwagi na niezawinione i nieoczekiwane spowolnienie gospodarcze – duży nacisk powinien być skierowany na ściągalność podatków, dalsze zmniejszanie luki CIT i VAT, a także przeciwdziałanie oszustwom i wyłudzeniom związanym z pomocą państwa w ramach tarczy antykryzysowej.